Wstał chłop do dnia, krów napoił, świnie obrządził, , sieczki urżnął, konia wyprowadził ze stajni i zaprzągł do furmanki.

-Gdzie jedziesz? -pyta baba

-Do Kocka

-Po co?

-Na jarmark

-Kiedy wrócisz?

-Jeszczem nie pojechał-mruknął, zarzucił parę worków ze zbożem między pomosty, siadł na koźle, smagnął konia batem

-Wio!

-Czekaj no! woła baba- kota byś po drodze utopił w Tyśmienicy. Ladaco wyjadł mi wszystkie kurczęta spode kwoki!

Rad nie rad zlazł chłop z fury, wrzucił do parcianego worka kamień-nie za ciężki, nie za lekki, taki w sam raz, a za nim drącego się wniebogłosy i zapierającego rozcapierzonymi pazurami kocura, zawiązał worek i rzucił za siebie między worki.

-Wio!-cmoknął ruszył, odprowadzany z oddali cichnącym babskim gderaniem

-Tylko wróć na obrządek! Jak człowiek a nie tak jak zawsze! I makutrę kup w Kocku, bo te nasze z Czemiernik to szmelc, w rękach mi się rozpadła…

.. Jedzie wóz po tchórzewskim moście, żelazne obręcze skrzypią o deski, stalowe podkowy miarowo stukają. Westchnął chłop, sięgną za się, złapał worek, sznurek poluzował, nie za dużo nie za mało, tak w sam raz, zamach wziął i do wody cisnął-nie za blisko, nie za daleko , tak w sam środek. Splunął, z bata strzelił i pojechał dalej.

Wraca chłop z jarmarku. Z Żydami pohandlował, znajomych spotkał, może i co wypił. Siedzi na koźle, drzymie, głową kiwa, Koń do dom drogę zna. Żelazne obręcze skrzypią stalowe podkowy miarowo stukają o deski na tchórzewskim moście. Ocknął się chłop, na rzekę spojrzał, splunął. przeżegnał się. O czymś sobie przypomniał, zaklął, ściągnął lejce, w czemiernicki gościniec skręcił.