- Pierwsza książka: „Hymn świątyni Kesh” (ok.2600 p.n.e.)-najstarsze znane dzieło literackie na świecie, czasami określane mianem najstarszego zachowanego poematu religijnego.
- Pierwszy światowy bestseller: „Epos o Gilgameszu” – akadyjski utwór z XIII-XI? wieku p.n.e. opisujący dzieje legendarnego władcy sumeryjskiego miasta Uruk
- Pierwsza znana z imienia autorka: – Enheduanna (l2285-2250 p.n.e.)- akkadyjska kapłanka i poetka.
Kto napisze ostatnią książkę? Kto będzie ostatnim wydawcą? Kto zgasi światło i z trzaskiem zamknie drzwi świata literatury, jaką znamy? Pisarze i wydawcy czasów ostatecznych: uważajcie, co piszecie i wydajecie. Oby ostatnią zachowaną książką nie stała się autobiografia jakiegoś celebryty lub instrukcja obsługi termomiksa.
#
Pomimo rozpowszechnienia elektronicznych czytników, e-i audiobooków, podobnie jak większość boomerów cenię sobie szelest stronnic, zapach papieru i to ciepłe światło bijące znad jasnej kartki. Pomimo słusznych argumentów o śladzie węglowym i wycince Puszczy Amazońskiej. Takie staroświeckie zamiłowanie do formy, która przysłania treść. Jak na satyrycznym rysunku w „le Monde” z początku lat 90-tych XX wieku, przedstawiającym dogorywający komunizm, spersonifikowany przez brodatego Marksa na szpitalnym łóżku, podłączonego do skomplikowanej maszynerii. A w tle dwaj medycy prowadzący w „dymkach” dialog nad umierającym:
-To już koniec, trzeba odłączyć aparat.
-Tylko nie aparat!!
#
Każdy piszący marzy o tym, aby być czytanym, przez jak najliczniejsze grono odbiorców oraz -co ściśle wiąże się z pierwszym- aby zostać wydanym. W sensie „wydanym drukiem „a nie „-za mąż” ani „zadenuncjowanym” …
Po Archipelagu krąży dziwna fama
Że mają wydawać Ośkę Mandelsztama
Dziwi się bezmiernie urzędnik nalany
Jakże go wydawać On dawno wydany
Tłumaczy sekretarz nowy ciężar słowa
Dziś wydawać znaczy tyle co drukować
Dziś wydawać znaczy tyle co drukować
(„Zmartwychwstanie Mandelsztama” J.Kaczmarski, 1987)
Aby wziąć w ręce jeszcze ciepłą, pachnącą książkę z wytłoczonym na stronie tytułowej własnym imieniem i nazwiskiem, w kilkusettysięcznym nakładzie, aby ujrzeć zapełnione zmultiplikowanymi grzbietami własnego dzieła rzędy pólek bibliotecznych, kipiące nim witryny księgarń i sześć zer na koncie. Jednak sprowadzanie wszystkiego do money and fame wydaje się być uproszczeniem. Autor kryminałów Harlan Coben (62 l., 80 mln sprzedanych książek) w jednym z wywiadów wyznał, że bardzo ceni sobie anonimowość, jakiej doświadcza podczas wyjść do restauracji czy w inne miejsca publiczne w towarzystwie swych „znanych” przyjaciół-aktorów. A więc nie chodzi o sławę ani pieniądze, lecz władzę. Tak. Literatura to walka o władzę nad umysłami
Daj mi rząd dusz
Mickiewicz, „Dziady, cz. III”
o posłuch, o to, czyja narracja stanie się wiodąca. Pisarze przekrzykują się, niczym dzieci w przedszkolu, na wyścigi zabiegając o atencję Pani/publiki:
-Ja!
-Ja!!
– Ja opowiem!!!
Więcej opowiadaczy niż słuchaczy…
I tak najsłabszy-siwobrody, ślepy starzec -okazuje się najsilniejszym, dzięki pieśni, recytowanej przy ognisku heksametrem przy wtórze liry i to jemu będą stawiać pomniki a nie słuchającym go z otwartymi ustami młodym osiłkom, o których pamięć wkrótce zaginie. No chyba, że starzec okaże się na tyle łaskawy, że uwieczni jednego z drugim w swym eposie.
(„Homer” – rzymska kopia hellenistycznej rzeźby z II wieku p.n.e.)
#
Literacki sukces (czyli sława, pieniądze i władza) nie jest pisany („pisany” -słowo klucz) wszystkim piszącym. Jedni zaprzestają prób, inni desperacko piszą dalej, jeszcze inni szukają winnych i usprawiedliwień porażki lub pocieszenia. Jako jeden z nich a także absolwent biol-chemu i dendrolog-amator polecam wszystkim-zarówno utytułowanym luminarzom literatury jak tym, którzy bezskutecznie próbują dostać się na jej salony-pewien patent:
-pójść do lasu,
-rozejrzeć się wokół,
-dotknąć pnia drzewa, najlepiej do szarej śliskiej kory buku, w którego niemieckim mianie (die Buche) kryją się książka (das Buch) i litery (Buchstaben), z którego twardego drewna wyrzynano pierwsze czcionki drukarskie a ostro zakończonym orzeszkiem umoczonym w atramencie można było pisać,
-posłuchać szelestu liści
-pomyśleć:
-Im mniej mnie wydają, tym ich więcej. Niech rosną!
KONIEC