Ulubiony święty wszystkich, nie tylko dzieci-bo któż nie lubi dostawać prezentów?! Którego wspomnienie w dniu 6 grudnia, podobnie jak wcześniejsze „andrzejki” i „katarzynki” (odpowiednio: 30. I 25 listopada), nosi nieco zinfantylizowane miano ‘mikołajki” i- jako tzw. „mały Mikołaj” – zapowiada rychłe nadejście tego „dużego”, niewidzialnego, zostawiającego w Wigilię Bożego Narodzenia prezenty pod choinką.

Lub jowialnego starszego pana, przybywającego zupełnie jawnie na szkolną lub zakładową zabawę karnawałową z białą watowaną brodą, w czerwonym płaszczu, z biskupią laską i workiem prezentów, zadającego sakramentalne pytanie: „Czy byłeś grzeczny?”.

Wiara w którego istnienie jest cezurą dziecięcej niewinności, tak, jak dla później wiara w niego jako świętego, we wszystkich świętych, w świętych obcowanie i w świętości w ogóle jest kamieniem probierczym związku (lub braku związku) ze świętym powszechnym apostolskim kościołem. Jeszcze nie tak dawno wygumkowywany z przestrzeni publicznej przez bezbożny sowiecki komunizm, zastępowany świeckim Diedem Morozem. Zachodnia popkultura zesłała poczciwca do Laponii lub na Biegun Północny, gdzie rzekomo zamieszkuje w towarzystwie pani Mikołajowej, elfów i renifera Rudolfa. Sodoma i Gomora! Zaś międzynarodowy inkluzywny konsumpcjonizm zaprzągł go w sanie komercji i tak jego imitacje pod zniekształconym imieniem („Santa Claus”) zapełniają galerie handlowe i ekrany telewizorów przez ostatnie tygodnie roku. Zmultiplikowany, oklepany, odrealniony…
Tymczasem:

 Mikołaj, obywatel miasta Patras, urodził się z rodziców bogatych i pobożnych. Ojciec jego zwał się Epifaniusz, matka Joanna. (…) Po śmierci swych rodziców, stawszy się bogatym, szukał sposobu użycia swych bogactw, nie dla chluby ludzkiej, lecz dla miłości Boga. Otóż jeden z jego sąsiadów, człek z wcale szlachetnego domu, miał właśnie, z powodu ubóstwa, poświęcić trzy swoje córki nierządowi, by żyć z tego, co przyniesie ich rozpusta. Gdy Mikołaj dowiedział się o tym, oburzył się na taką zbrodnię i zawinąwszy w płótno masę złota, rzucił ją w nocy, przez okno, do domu sąsiada swego, po czym uciekł nie widziany. I nazajutrz, człowiek wstawszy, znalazł tę masę złota; złożył dzięki Bogu i zajął się natychmiast przygotowaniem wesela najstarszej ze swych córek. W jakiś czas potem, sługa boży dał mu w ten sam sposób nowa masę złota. Sąsiad, znalazłszy ją, uniósł się wielkimi pochwałami i przyrzekł sobie na przyszłość czuwać, by odkryć, kto przychodzi tak w pomoc jego ubóstwu. I gdy w kilka dni potem masa złota podwójnie tak wielka znów wrzucona została do domu, posłyszał hałas, który wywołała padając. Jął tedy ścigać uciekającego Mikołaja i prosił go, by się zatrzymał, iżby mógł ujrzeć jago twarz. Biegł tak szybko, że doścignął młodzieńca i zdołał go rozpoznać. Rzucając się przed nim na ziemię, chciał ucałować stopy jego; lecz Mikołaj nie przyjął jego podziękowań i zażądał, by aż do jego śmierci człowiek ten zachował w tajemnicy usługę, którą on mu oddał.
Później, gdy biskup miasta Miry umarł, wszyscy biskupi tej krainy zgromadzili się, by obsadzić jego miejsce. Był między nimi pewien biskup wielkiej powagi, od którego zdania zależałą opinia wszystkich jego kolegów. I biskup ten, poleciwszy im pościć i modlić się, usłyszał w nocy głos, który mu rzekł, by stanął rankiem u drzwi kościoła i wyświęcił na biskupa pierwszego człowieka, którego ujrzy wchodzącego.

Natychmiast objawił to ostrzeżenie innym biskupom i udał się przed bramę kościoła. Otóż, cudem, Mikołaj przysłany przez Boga, skierował się do kościoła przed świtem i wszedł doń pierwszy. Biskup, zbliżając się doń, spytał go o jego imię. A on, będąc pełen prostoty gołębiej, odrzekł spuszczając głowę: „Mikołaj, sługa Waszej Świątobliwości”. Wówczas biskupi, przyodziawszy go świetnymi ozdoby, posadzili go na stolicy biskupiej. Lecz on, wśród zaszczytów, zachował zawsze swą dawną pokorę i powagę obyczajów, spędzał noce na modłach, umartwiał swe ciało, unikał towarzystwa niewiast i był pokorny w przyjmowaniu ludzi, skuteczny w swym słowie, czynny w swych radach, surowy w swych napomnieniach. Kroniki przekazują też, że święty Mikołaj uczestniczył w Koncylium Nicejskim. (325 r. n.e., przypis L.W.)

(…) Gdy Pan zapragnął odwołać do siebie świętego Mikołaja, ten prosił go, by mu przysłał swych aniołów i widząc przychodzących aniołów, skłonił głowę i odmówił psalm; „In Te, Domine, speravi ect. ”. („W Tobie, Boże, położyłem nadzieję”). Potem oddał ducha przy dźwięku muzyki niebiańskiej. Stało się to roku pańskiego 343. Pogrzebiony został w grobie marmurowym i u głowy jego wytrysło źródło oliwy a u stóp jego źródło wody; dziś jeszcze wypływa z jego członków święta oliwa, która przynosi zdrowie chorym. (…) W długi czas potem Turcy zburzyli miasto Mirę. I gdy czterdziestu siedmiu żołnierzy z miasta Bari przechodziło tamtędy, czterech mnichów otwarło im grób świętego Mikołaja. Tamci zabrali kości, które pływały w oliwie i przenieśli je do miasta Bari, roku pańskiego 1087 (…)

(Jakub de Voragine „Złota Legenda”, ok 1255, tłumaczenie Leopold Staff)

Główną nawę katedry pod wezwaniem świętego Mikołaja w Bari wypełnia jasne, południowe światło, odgłosy niedzielnej sumy oraz kroków turystów, zmierzających do krypty, Agnostycy i wierni obu obrządków modlą się zgodnie do patrona:
– panien na wydaniu,
-piekarzy,
-żeglarzy,
– mieszczan,
-ubogich,
-dzieci,
-uczniów,
-rolników,
-pasterzy i ich trzód, które chroni przed wilkami;
-wilków,
-Rosji oraz
-pojednania Wschodu i Zachodu,

Sarkofag z doczesnymi szczątki świętego niczym zwornik romańskiego łuku łuku podzielone tysiącem lat schizmy łacińskie i greckie ramiona kościoła,

A 41. równoleżnik szerokości geograficznej północnej łączy miasta Bari, Rzym i Konstantynopol.

 Άγιο Νικόλαε, προσευχήσου για μας!
Sancte Nicolae, ora pro nobis!
Święty Mikołaju, módl się za nami!

#