#
Pisanie jest domeną
- nieśmiałych, introwertycznych, z niskimi kompetencjami społecznymi, pozbawionych siły przebicia. Takich, którzy boją się lub nie mogą dojść go głosu w trakcie rozmowy, którym ktoś wiecznie przerywa i pali puenty opowiadanych dowcipów:
- rozżalonych, urażonych, zranionych, pielęgnujących rzeczywiste lub urojone krzywdy i wylewających z tego powodu atramentowe łzy;
- ekstrawertycznych; jowialnych dusz towarzystwa, rubasznych wujków z wesela sypiących jak z rękawa anegdotami i dykteryjkami, którzy zabawili na śmierć wszystkich naokoło; drapieżców szukających nowych rewirów i nowych ofiar
- nieodkrytych, niewysłuchanych i niezrozumianych geniuszy, innowatorów, filozofów, dyżurnych kandydatów na zbawców świata i ludzkości;
- cichych ekshibicjonistów, latami noszących się z zamiarem publicznego obnażenia się na kartach i nieuleczalnych, niepohamowanych, niereformowalnych narcyzów
Wszyscy wyżej wymienieni odkrywają swego najlepszego, najcierpliwszego, najwyrozumialszego, milczącego słuchacza i odbiorcę: papier.
#
Pisanie jako terapia reminiscencyjna – spisywanie memuarów to świetny pomysł na odświeżenie i utrzymanie pamięci, choć według l badań naukowych znacznie lepszym sposobem na poprawę funkcji poznawczych są ćwiczenia fizyczne, w tym anaerobowe. Tak więc siłownia a nie biblioteka.
#
Pisanie jako forma (auto)zniewolenia:
-Napisałbyś coś na urodziny babci!
-Mam stałą rubrykę w tygodniku!!
-Jak przejdę na emeryturę to wszystko opiszę…
– „Debiutancka powieść młodej pisarki odniosła wielki sukces, skutkujący lukratywnym kontraktem na napisanie kolejnych części”
-Pospiesz się, jutro oddajemy do druku!!!
Problem w tym, że wena wieje, kiedy chce a nie w określonych porach i zgodnie z wyznaczonymi harmonogramami; płoszy się, gdy tylko wyczuje presję czasu i szelest pieniędzy.
#
Pisanie jako mistyfikacja (czyli zakłamywanie) rzeczywistości.
Gdy cała złożoność świata, z jego tęczą barw i odcieniami szarości zostają na kartkach „przemalowane”. Na czarno lub różowo.
Istnieje i powiększa się cały dział literatury, przeważnie prozy-traktujący o przeróżnych nieszczęściach, historii, zatytułowanych „” Moje życie z… „Wielki szacunek i współczucie dla osób, dotkniętych ciężkimi chorobami ciała i duszy czy ich bliskim, którzy zdobyli się na odwagę i upublicznili swe cierpienia. Zapewne ma to walor terapeutyczny, poza tym pokrzepia tych, którzy znajdują się w podobnej sytuacji. Czynnik ekonomiczny nie bez znaczenia. Jeśli środki pozyskane dzięki publikacji służą leczeniu czy poprawie komforty życia chorego sprawa nie podlega dyskusji. Te książki-akty oskarżenia o koszmar dzieciństwa, których tytuły zdradzają smutną treść (My f****ng” life” G. K.; Gnój” W.K.)
Problemem są historie zmyślone lub mocno podkoloryzowane (na czarno), pisane przez osoby postronne lub wynajętych ghost writterów na podstawie półprawd czy relacji trzeciorzędowych świadków a ich celem wyłącznie kasa…
#
A na drugim biegunie lukrowane wspomnienia, czułe nekrologi, literackie brązownictwo., najczęściej traktujące o zmarłych. O zmarłych tylko dobrze albo wcale. Z „wcale „literatury się nie stworzy, więc „tylko dobrze”, mniejsza o prawdę. Nieciekawi przodkowie nabierają na kartach wspomnień cech heroicznych, przeciętny polityk po tragicznej śmierci staje się mężem stanu i męczennikiem a czasy gówniane pod złotym werniksem pamięci-pozłacanymi.
Ostatecznie o każdym można powiedzieć coś dobrego:
–Lenin kochał dzieci, naprawdę. Wprawdzie nie dał cukierka, choć miał, ale i nie zastrzelił, choć mógł.
CDN